Przemysław Wipler Przemysław Wipler
7701
BLOG

Polska bez PIT!

Przemysław Wipler Przemysław Wipler Polityka Obserwuj notkę 57
Tekst ukaże się w Rzeczpospolitej 30 kwietnia - dla milionów Polaków ostatniego dla "PITowania". Chciałbym go zadedykować Ś. P. Krzysztofowi Dzierżawskiemu - z nim zaczynałem pracę nad tymi zmianami w 2003 r. Chciałbym go zadedykować innym Kolegom, bez których moja wiedza w tych sprawach byłaby nieskończenie uboższa - Pawłowi Gruzie i reszcie chłopaków z Zespółu ds. Podatków Fundacji Republikańskiej. Chłopaki, dzięki - będziemy walczyć, to początek drogi!
 
- - - - - - - - - - - 
 
 Polska bez PIT!
 
 
Obecna konstrukcja podatku dochodowego od osób fizycznych, której elementem jest rytuał wypełniania PIT-ów budzi wiele kontrowersji. Rozpocznijmy dyskusję na temat rezygnacji z PIT i zastąpienia go podatkiem sprawiedliwszym, prostszym i efektywniejszym.
 
„Główny kierunek naszych propozycji w najbliższych miesiącach to radykalne uproszczenie prawa podatkowego” - obiecywał w swoim pierwszym expose Donald Tusk. Po pięciu latach jego rządów wspieranych przez ministra Rostowskiego w rankingu jakości i przyjazności dla podatników systemów podatkowych przygotowanego przez Bank Światowy „Paying Taxes 2012” Polska zajęła bardzo odległą 127. pozycję na 183 oceniane państwa – tuż za Zimbabwe, spadając o 2 miejsca w stosunku do 2008 r.. Równie źle ocenia nas OECD, zdaniem której mamy najgorszy system podatkowy wśród jej członków, a na 100 złotych dochodów podatkowych wydajemy aż 1,72 złotego na administrację skarbową. Dla porównania, bogate Niemcy na uzyskanie 100 euro wydają 79 eurocentów – ponad dwa razy mniej! Podstawową przyczyną tak fatalnych ocen Polski są przede wszystkim zaniedbania w zakresie podatku PIT, które powinniśmy pilnie usunąć, najlepiej usuwając sam podatek.
 
Nieefektywność
 
Pierwszą fundamentalną wadą polskiego PIT jest jego nieefektywność. Podatek rozlicza corocznie 25 milionów podatników. Obowiązki raportowania i płacenie podatków wykonują płatnicy (pracodawcy) a później sami podatnicy, co sprawia, że praca jest dublowana. Ponad 19 milionów podatników rozlicza się z urzędami skarbowymi, tylko niewiele ponad 300 tysięcy osób rozliczają zakłady pracy, a ponad 5 milionów podatników to renciści i emeryci rozliczani przez organy rentowe. 
 
Nadmierne koszty poboru PIT obarczają wszystkich uczestników systemu. Przedsiębiorcy-płatnicy wyliczają, raportują i wpłacają podatek do urzędu. Podatnicy niezależnie od rozliczenia dokonanego przez pracodawców muszą ponownie przeliczyć, zaraportować i rozliczyć różnicę PIT. Urzędy muszą przyjąć i zweryfikować nadmiar informacji podatkowych w odniesieniu do każdego podatnika. Jak duże są te obciążenia? Drukowaniem deklaracji, wypełnianiem ich, opłacaniem zaliczek i innymi powiązanymi działaniami zajmuje się trudna do policzenia armia pracowników działów księgowości firm i urzędów lub zewnętrznych firm księgowych.
 
Bardzo ostrożnie licząc, działania skutkujące wypełnieniem i dostarczeniem do urzędu jednej deklaracji rocznej PIT zajmują 90 minut. Gdy przeliczymy ten czas na pełne etaty okaże się, że licząca ponad 18 tysięcy osób armia Polaków zajmuje się przez cały rok wyłącznie rozliczaniem PIT. Jeżeli dodatkowo uwzględnimy, 
że ponad 80% pracowników całego aparatu skarbowego zajmuje się wyłącznie PIT, zobaczymy kolejną armię urzędników liczącą ponad 35 tysięcy osób, których praca kosztuje podatników 2 miliardy złotych rocznie. To wszystko robimy by dostarczyć budżetowi państwa niewiele ponad 15% jego dochodów, z których istotna część pochodzi z… opodatkowania osób wynagradzanych z podatków. Obciążanie PIT wynagrodzeń urzędników, nauczycieli, żołnierzy, policjantów i innych pracowników sfery publicznej, podobnie jak emerytów i rencistów jest nieefektywnym przekładaniem przez państwo pieniędzy z kieszeni do kieszeni. To oznacza że realny udział PIT w przychodach budżetu państwa jest wyraźnie mniejszy niż 15%. Co więcej, pieniądze które państwo płaci sobie z tytułu PIT od swoich pracowników pochodzą z pożyczek stanowiących część naszego długu publicznego i płacimy od nich odsetki! To czysty absurd obecnego sytemu.
 
Skomplikowanie
 
Drugą fundamentalną wadą polskiego PIT jest jego skomplikowanie, które polega zarówno na sztucznym i niesprawiedliwym różnicowaniu ciężaru opodatkowania dochodów z tytułu podobnej działalności obywateli, jak i na nadmiernym skomplikowaniu procesu wyliczania, raportowania i poboru tej daniny. To skomplikowanie sprawia, że odnośniki do nowelizowanej od 1991 r. ponad sto razy ustawy o PIT znajdziemy w Wikipedii pod hasłem „inflacja prawa”. Dla uzupełnienia obrazu aktualnego stanu systemu podatkowego w Polsce należy wskazać, że PIT przewiduje w sumie 48 różnych typów deklaracji do komunikowania się pomiędzy pracodawcą, pracownikiem (podatnikiem) i urzędem skarbowym.
 
Szczegółowość regulacji PIT mająca ograniczać luki podatkowe, nie tylko nie pomogła w osiągnięciu założonego celu, ale dodatkowo spowodowała patologię w postaci już wskazanych absurdalnych kosztów jego poboru. Do wskazanych wcześniej kosztów należy dodać koszt pomyłek popełnionych przez podatników, którzy muszą dawać sobie radę z podatkiem trudnym dla urzędników, prawników i sędziów. W zeszłym roku przed urzędami i izbami skarbowymi toczyły się dziesiątki tysięcy spraw dotyczących PIT, a ponad 5 tysięcy z nich rozstrzygnęły sądy (4058 spraw - WSA, 1019 spraw - NSA).
 
Niesprawiedliwość i dyskryminacja
 
Zadając pytanie o efekt końcowy dochodzimy do trzeciej i największej wady polskiego PIT: jest on skrajnie niesprawiedliwy i obciąża w największej mierze najmniej zarabiających Polaków. Dla ekonomistów i doradców podatkowych oczywistym jest, że przy nominalnej progresji stawek podatkowych system PIT w Polsce jest w istocie degresywny: to najmniej zarabiający w oparciu o umowę o pracę oddają największą część swoich dochodów fiskusowi. Podatek w drugim przedziale w stawce 32% płaci zaledwie 1,89% podatników (460 tysięcy osób), a istotna część z nich to najlepiej wynagradzani pracownicy sfery publicznej i pracownicy spółek Skarbu Państwa. Poza sferą publiczną sprawy wyglądają radykalnie inaczej. Królują: zatrudnienie na czarno, umowy zlecenia i dzieło, świadczenie pracy w ramach „samozatrudnienia”, a w przypadku najlepiej zarabiających Polaków – mniej lub bardziej rozbudowane struktury rozliczeniowe pozwalające na legalne zaprzestanie płacenia podatku od dochodów uzyskanych w Polsce. Swoista dyskryminacja podatkowa powoduje, że ta sama praca wykonana w ramach umowy o pracę kosztuje pracodawcę podatkowo o jedną piątą więcej niż wykonana w oparciu o umowę zlecenia i aż dwa razy więcej niż wykonana w ramach umowy o dzieło „z przeniesieniem praw autorskich”. Ta dyskryminacja jest jednym z trzech podstawowych powodów wypychania milionów Polaków do pracy w oparciu o „umowy śmieciowe” musi się zakończyć.
 
Prawo i Sprawiedliwość jest partią niskich, prostych i sprawiedliwych podatków, dążącą do tego by zwłaszcza praca ludzka była jak najmniej obciążana daninami publicznymi. Dlatego to właśnie okres naszych rządów był okresem uchwalenia zmian pozwalających na radykalne zmniejszenie klina podatkowego obciążającego dochody z tytułu pracy. Z tego samego powodu na ostatnim Forum Ekonomicznym w Krynicy zaproponowaliśmy projekt jednej, wspólnej ustawy o podatku dochodowym zastępującej obecny podatek PIT i CIT.
 
W ostatnich miesiącach wyraźnie rośnie bezrobocie a Polska coraz wyraźniej staje się europejskim liderem w zakresie wypierania umów o pracę przez umowy zlecenia i umowy o dzieło. Jak donoszą media, również podnoszący składki obciążające pracę rząd coraz chętniej sam korzysta z płacenia za pracę w oparciu o „umowy śmieciowe”! Rosnące koszta obsługi długu publicznego, związana z nimi konieczność poszukiwania oszczędności przez państwo, potrzeba zwiększania konkurencyjności polskiej gospodarki i zmniejszania obciążeń dla przedsiębiorców – to kolejne powody, które sprawiają, że warto zaproponować debatę publiczną nad rozwiązaniami idącymi dalej niż te zaproponowane już w Krynicy. 
 
Wskazane wady polskiego PIT są wystarczające, by zapytać Polaków, czy zgodzą się na jego likwidację i zastąpienie do go podatkiem od funduszu płac, którego koncepcję do polskiej debaty publicznej wprowadził w 2003 r. zespół ekspertów Centrum im. Adama Smitha kierowany przez Krzysztofa Dzierżawskiego. Jakie założenia miałby podatek zastępujący likwidowany PIT i jakie korzyści przyniósłby obywatelom?
 
Podatnikami mającymi obowiązek rozliczenia się z urzędem w nowym systemie byłyby jedynie podmioty dokonujące wypłat wynagrodzenia na rzecz osób fizycznych, to znaczy zatrudniający. Liczba podatników spadłaby o 22 miliony, a Polacy uwolnieni od jałowego corocznego obowiązku rozliczania PIT-ów oszczędziliby czas odpowiadający 16 tysiącom etatów i na samych kosztach wysyłki pocztowej formularzy PIT zaoszczędziliby ponad 40 milionów złotych. Zmniejszenie liczby podatników pozwoliłoby na dużo lepszą ich obsługę, umożliwiłoby też zwiększenie zaangażowania organów podatkowych w obsługę pozostałych podatków, zwłaszcza VAT. Dwa miliardy przeznaczane na pensje urzędników rozliczających obecnie PIT mogłyby przynieść nieporównanie lepsze owoce. Podatnikami w nowym systemie przestałyby być podmioty wchodzące do sektora publicznego, a także renciści i emeryci, co byłoby kolejnym źródłem oszczędności. 
 
Dzięki tej zmianie możliwe byłoby ograniczenie nieproduktywnej biurokracji, produkcji i obsługi druków oraz odmrożenie miliardów zablokowanych w martwym obiegu: Ministerstwo Finansów – instytucja publiczna – urząd skarbowy – Ministerstwo Finansów.
 
„Umowy śmieciowe” przestałyby być atrakcyjną podatkowo alternatywą dla umów o pracę. Co więcej, uproszczenie systemu pozwoliłoby na sprawiedliwe opodatkowanie wszystkich wypłat na rzecz osób fizycznych ujednoliconą i zarazem obniżoną stawką 17%. Zmiana nie spowodowałaby utraty jakości danych finansowych posiadanych przez urząd skarbowy w odniesieniu do danej osoby fizycznej, a nowy system wsparty o proste narzędzia informatyczne umożliwiłby wprowadzenie, likwidację lub modyfikację funkcjonujących transferów społecznych. Zachowanie obowiązującej obecnie ulgi na wychowanie dzieci i jej rozliczanie po przeprowadzeniu zmian byłoby bez porównania prostsze niż obecnie, a ustalenie obowiązku zapłaty podatku dla nielicznej grupy osób rozliczających go w drugiej stawce byłoby zadaniem dla pracowników urzędów skarbowych a nie przedsiębiorców czy podatników. 
 
Zmiana pozwoliłaby na ograniczenie do minimum ilości pracy administracyjnej po stronie podatnika i pracodawcy, który musiałby składać jedynie 4 deklaracje kwartalne i dokonywać tyle samo przelewów podatkowych. Dzięki temu, według szacunków tzw. „Reform Simulator” Banku Światowego Polska awansowałaby o co najmniej 30 pozycji w rankingu „Paying Taxes”.
 
Czy te argumenty wystarczają by spróbować podjąć próbę, by obecny rok był ostatnim, który podsumujemy wypełnieniem jednej z wielu deklaracji PIT? Czy odważne decyzje będą to możliwe dopiero po zmianie tego dryfującego od dłuższego czasu rządu? Czy Polacy marnujący dziesiątki milionów godzin na wypełnianie PITów i marzący by to się skończyło muszą czekać na Premiera Kaczyńskiego, który będzie miał odwagę do prawdziwych zmian poprawiających ich sytuację? Czas pokaże. 

Z wykształcenia - prawnik. Z doświadczenia - doradca podatkowy, prawnik, urzędnik i przedsiębiorca. Z zamiłowania - publicysta, gracz komputerowy (hm... niepraktykujący) i czytelnik dobrej książki historycznej i sf. W sferze publicznej najbardziej interesują mnie odpowiedzi na trzy pytania: "kto za tym stoi", "kto za to płaci" i "kto za to beknie" - czyli - ekonomiczna analiza prawa :-)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka